Był typem, który nigdy się nie poddaje i
walczy do końca. Chciał wygrywać, chciał być najlepszy, ale nigdy za wszelką
cenę. Znał granice, miał umiar, wiedział na ile może sobie pozwolić. Nie lubił
afiszować się swoimi osiągnięciami, ale mimo to był ciągle posądzany o
gwiazdorzenie. Wszyscy mu ciągle powtarzali, że w tym środowisku to normalne a
przejmowanie się to zwykła strata czasu, ale on nie potrafił tego tak po prostu
ignorować i akceptować. Jego charakter mu na to nie pozwalał. Gdy jego kariera
zaczęła nabierać tempa obiecał sobie, że nigdy nie będzie żył na pokaz.
Przysiągł sobie, że jego życie nigdy nie wymknie mu się spod kontroli i będzie
nim kierować, tak jak on zechce, a wszystkie głosy i komentarze z zewnątrz
będzie pozostawiał daleko za sobą.
Robert Lewandowski uświadomił sobie, że
wszystko zaczęło się komplikować. Coraz częściej czuł się jak zagubione
pięcioletnie dziecko, które tylko czeka, aż przyjdzie mamusia, weźmie je za
rękę i pokieruję naprzód. Problem w tym, że nie miał już pięciu lat a prawie
trzydzieści, a obok nie było mamy. Każdy oczekiwał od niego czegoś wielkiego.
Presja ze strony klubu, trenera, kibiców a nawet rodziny bywała czasem nie do
wytrzymania. Wiedział kim jest i jak ciężko musiał pracować, by znaleźć się w
tym miejscu, ale marzył o zwykłym zrozumieniu. Nie chciał niczego więcej
aniżeli odrobiny empatii ze strony najbliższych. Męczyły go ciągłe pytania o
piłkę nożną, o klub, o jego wartość na rynku. Dlaczego nikt nigdy nie
porozmawia z nim o pogodzie? Ludzie, nawet ci z pozoru najbliżsi, przestali w
nim widzieć normalnego człowieka. Każdy czegoś od niego chce, czegoś wymaga,
zapominając, że przecież nie jest maszyną. Nie jest żadnym pieprzonym robotem.
Też ma uczucia, też może mieć słabszy dzień, tylko dlaczego nikt nie potrafił
tego zrozumieć?
Po każdym meczu, w którym nie zdołał
zdobyć bramki był pewien, że następnego dnia zobaczy siebie na okładkach
niemieckich gazet. Wiedział doskonale, że dziennikarze będą pisać rozległe
artykuły o jego domniemanej obniżce formy, a wręcz kryzysie, podając przy tym
jakieś naciągane statystyki z poprzednich sezonów, dzięki którym odbiorcy
uwierzą w tę całą szopkę. Doskonale znał cenę swojej popularności, ale bolało
go, że nawet najbliższe osoby dawały tak łatwo się zmanipulować. Czuł się samotny,
a świadomość, że z nikim nie może szczerze porozmawiać raniła
najbardziej. Nawet jego żona przestała w nim widzieć normalnego człowieka, ale
nie miał zielonego pojęcia dlaczego tak się stało. Może to z nim było coś nie
tak? Może to właśnie on zmienił się na gorsze i jest pieprzonym egoistą
oskarżając wszystkich wokół? Dręczyło go to coraz bardziej i miał wrażenie, że
z dnia na dzień jest coraz gorzej. Bał się, że pewnego poranka po prostu nie
wytrzyma i zostawi to wszystko, bo ileż można? Wbrew pozorom nie był z
kamienia. Był normalnym człowiekiem i miał uczucia, tylko dlaczego wszyscy o
tym zapomnieli?
Robert czuł, że to wszystko obrało zły
kierunek i kompletnie nie miał pojęcia co zrobić. Chciał żeby było jak dawniej?
Nie wiedział nawet tego. Pragnął po prostu chwili wytchnienia, odpoczynku.
Marzył o momentach, które dla innych ludzi są codziennością. Czy nawet Ania nie
potrafiła już do niego dotrzeć? Ze smutkiem zauważył, że już nawet z nią nie
miał ochoty rozmawiać, gdyż doskonale wiedział jak to się skończy. Ostatnie
lata życia spędzone razem sprawiły, że doskonale znał jej nawyki i codzienne
rytuały – prawie zawsze wstaje pierwsza i gdy przygotowuje dla nich wspólne
śniadanie w tle ma włączony telewizor, w którym jakaś przesadnie wychudzona kobieta
radzi, jak żyć zdrowo. Lewandowska oglądając ten program podśmiechuje się pod
nosem i z wielkim rozbawieniem wytyka kobiecie ze szklanego ekranu wszystkie
błędy, opowiadając o nich zaspanemu mężowi. Czasami wręcz irytuje się słuchając
tych bredni, a gdy mąż próbuje ją uspokoić, sytuacja tylko się pogarsza.
Nie umiał do niej dotrzeć. A może po prostu nie chciał?
Robert kochał swoją żonę, ale nią też już
był zmęczony. Chciał, choć czasami, by zmieniła się w typową „matkę polkę” –
wtedy czekałaby na niego w domu z obiadem, ucałowałaby go na powitanie, a
później zjedliby wspólnie obiad. Opowiedzieliby sobie o minionym dniu, tak jak
to bywa w każdym ”normalnym” związku. Chciał spędzić czas ze swoją żoną na
kanapie przed telewizorem, oglądając jakiś beznadziejny serial. Miał dosyć
życia w ciągłym biegu. Pragnął normalności, choć przez chwilę, ale bał się, że
już nigdy nie zazna takiego życia i już zawsze będzie „wielką gwiazdą”, nawet
dla najbliższych.
Robert Lewandowski stracił panowanie nad swoim życiem.
Robert Lewandowski był po prostu zmęczony.
***
Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie wiem czy nie porwałam się z motyką na słońce.
Ta historia już długo siedziała mi w głowie i mam tylko nadzieję, że uda mi się przelać wszystkie swoje myśli w odpowiedni sposób.
Wydaję mi się, że Robert Lewandowski może być ciężkim kawałkiem chleba, jako pierwszoplanowa postać, ale mam nadzieję, że podołam.
Proszę o szczere opinię, także o krytykę, bo ta – gdy jest konstruktywna – bardzo się przydaje i dzięki temu mogę się czegoś nauczyć, co w konsekwencji może przynieść lepsze rozdziały :)